niedziela, 14 lipca 2013



                      PROLOG




Devil bacznie kroczył przed siebie. 
Jednym ruchem ręki poprawił czarną czuprynę i stanął wyprostowany.
W jego czarnych oczach odbił się most, biegnący nad autostradą. 
Wiele samochodów mknęło, pieszych szło, a on po prostu stał.
Z rękoma w kieszeni, ostatni raz spojrzał za siebie, żegnając wzrokiem brązowy, drewniany dom. 
Stary dom, powiedział w myślach.
Prawdę mówiąc, wcale nie było mu smutno go żegnać. 
Wiązało się z nim za wiele złych wspomnień, za wiele...
Westchnął, zaczerpując dużo powietrza do płuc. 
Mocno złapał się barierki i spojrzał na telefon.
Był dwunasty grudnia, godzina dwunasta dziesięć.
Do jego planowanej śmierci, zostało dwie minuty.
12.12.2012 rok, godzina dwunasta dwanaście. Piękna godzina śmierci, a przede wszystkim data. 
Devil trzymał go nadal w prawej ręce i położył na barierce, na której dość swobodnie leżał. 
Obciągnął  czarną koszulkę i ponownie westchnął.
Zaczęły brać go wątpliwości, lecz nie o ból przy upadku, tylko o jego skuteczność.
Czy nie straci tylko przytomności, a jego rany zaczną się regenerować?
Nie wiedział i w sercu pragnął, aby tak nie było.
Na telefonie pojawiła się godzina dwunasta jedenaście, jeszcze minuta.
Spojrzał na błękitne niebo, które pokrywała kopuła chmur, z których padał śnieżnobiały śnieg, który również pokrywał skorupę ziemską. 
Devil strzepał z ramion płatki śniegu i uśmiechnął się sam do siebie.
Od mostu do autostrady było około 50 metrów, czyli przeżycie niemożliwe.   
Za chwilę ma niechybnie wyskoczyć z mostu i lecieć, spadać ku ziemi. 
W końcu, to trwało już za długo.
Od ilu lat miał dwadzieścia? 
Sam dokładnie nigdy nie liczył, rok tysiąc dziewięćset dwunasty, to wiedział.
Urodził się tutaj, spędził dzieciństwo i się go jednocześnie pozbył, pewnej jesiennej nocy.
Stał się potworem nad potworami, demonem.
Przez tyle lat, z nikim nie rozmawiał, z nikim, nie licząc łowców istot nadprzyrodzonych, którzy czyhali mu na karku. 
Ułatwi mu zadanie,kiedy dotrze do nich wieść, o śmierci jednego z demonów, którego tropią ponad parę lat.
Z reszą, nie tylko ich uszczęśliwi.
Pezecież parę lat temu, jego "dom" chciał kupić pewien mężczyzna, lecz Devil nie zechciał go sprzedać. Teraz będzie mógł go kupić. 
Na telefonie pojawiła się godzina dwunasta dwnaście.
Wziął głęboki oddech i jednym ruchem przeskoczył barierkę.
Mknął niczym ptak.
Czuł na sobie wzroki innych, wytykiwanie palcami, ale to mu nie przeszkadzało. 
Nagle uderzył o coś, czuł ostry ból w klatce piersiowej i widział ciemność.  
Umierał i jak nikt, był tak bardzo szczęśliwy, wyłącznie z tego powodu.
 __________________________

1 rozdział dodam, gdy wrócę z wakacji ( dzisiaj wyjeżdżam nad morze :D )